Gdy na krzyżu konał, słońce się zaćmiło, ziemia się zatrzęsła, wszystko się spełniło…
Czy w tym roku w Wielki Piątek zatrzęsie się ziemia, a nasz osobisty, mały świat zatrzyma się w zadumie nad tajemnicą śmierci Zbawiciela, czy podąży dalej w swoim tradycyjnym świątecznym zabieganiu, rodzinnych spotkaniach i kuchennej krzątaninie? Triduum w tym roku miało być inne, wyjątkowe, spędzone na rekolekcjach w Kudowie-Zdroju rozpoczynających się popołudniem Wielkiego Czwartku, a kończących się dopiero nieszporami Niedzieli Zmartwychwstania.
W Kudowie meldujemy się punktualnie w pełnym pięcioosobowym składzie naszego małego Domowego Kościoła: rodzice Ania i Damian (pełni entuzjazmu), starszaki Jaś i Natala (niewychowawczo przekupieni do udziału w rekolekcjach, z powodu kategorycznej odmowy udziału w tej eskapadzie na dwa dni przed wyjazdem) i najmłodsza, niespełna roczna Ida (z mamą dobrze gdziekolwiek). Dom Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety to nasz dom na najbliższe dni, a najważniejsze, że w tym domu, pod tym jednym dachem jest i kaplica, a w niej Pan Jezus.
Rozpoczynamy rekolekcje. Pierwsza rozmowa, wspólna modlitwa, śpiew – zawiązuje się wspólnota. Skąd to poczucie wspólnoty? Wspólnoty z ludźmi, którzy jeszcze przed chwilą byli nam zupełnie nieznani. Ta refleksja szczególnie narzuca się w tym roku, gdy przyjeżdżamy z Poznania na rekolekcje organizowane przez Ruch Światło-Życie innej archidiecezji – archidiecezji wrocławskiej i nie tylko nie znamy tutaj zupełnie nikogo, ale nie mamy również wspólnych znajomych z kręgu, z rejonu, z rekolekcji… Jest nieco inaczej niż na dobrze nam znanych rekolekcjach Domowego Kościoła, mamy możliwość doświadczyć jeszcze większej różnorodności członków Ruchu. W tej mozaice stanu, wieku i życiowych doświadczeń naszą szczególną uwagę zwraca młody duch, entuzjazm i energia młodzieży i studentów. Przychodzi myśl oczywista, że tej wspólnoty nie tworzy przecież podobieństwo charakterów, poglądów, czy doświadczeń życiowych, ale jedność celu, w którym się tu zgromadziliśmy – wspólnego przeżywania męki i śmierci, a potem tajemnicy zmartwychwstania naszego Pana.
Triduum Paschalne rozpoczyna msza święta Wieczerzy Pańskiej. Po niej wspólna agapa i adoracja Najświętszego Sakramentu – najpierw wspólna, a później indywidualna, trwająca przez całą noc i kolejny dzień, w trakcie której rozważamy kolejne wydarzenia męki Pańskiej. Nam adoracja przypada na wielkopiątkowy poranek. O tej godzinie rozważamy okoliczności wydania wyroku na Pana Jezusa. Ale w modlitwie jeszcze na chwilę powraca przed oczy obraz Jezusa modlącego się przed swoją męką w ogrodzie oliwnym. Cóż za kontrast – tam, za oknami kaplicy Kudowa budzi się do życia wesoło, z głośnym, porannym śpiewem ptaków. Tutaj czas się zatrzymał. „Ojcze, jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich”. Krople krwawego potu kapią na piasek w Getsemani. Obraz kolejny – Piłat chce wypuścić Jezusa, tłum krzyczy: „Nie tego, lecz Barabasza!” Dlaczego ten tłum wybiera zbrodniarza, zabójcę? Izraelu, wybierz swojego Pana! I natychmiast refleksja – to też i ja jestem w osobie Barabasza, którego Jezus uwalnia od wyroku śmierci…
Wielki Piątek. Jutrznia, droga krzyżowa, koronka do Miłosierdzia Bożego i przygotowujemy się do liturgii Męki Pańskiej. Pierwszy kryzys na dziecięcym pokładzie. Znowu msza? Znowu modlitwa? A po co? Duch Święty podpowiada – gdzieś już było podobnie. Wyciągamy Pismo Święte i czytamy słowa Pana Jezusa: „Tak, jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną?” Budzi się zainteresowanie: „To święty Piotr? Dlaczego zasnął? Chrapał? My damy radę!”
Urzeka nas bogactwo starannie sprawowanej liturgii Wielkiego Piątku, chyba po raz pierwszy przeżywanej przez nas w pełnym gronie, razem z dziećmi. W pięknie śpiewanej modlitwie powszechnej szczególnie poruszają słowa: „Módlmy się, za tych którzy nie wierzą w Chrystusa” i „Módlmy się, za wszystkich, którzy nie uznają Boga”. To słowa, które często padają w ciszy naszej modlitwy osobistej, ale „wszystkich” zastępujemy konkretnymi imionami. Dzisiaj wspólnota Kościoła na całym świecie modli się w tych naszych intencjach…
Odszedł Pasterz od nas, zdroje wody żywej, Zbawca, Źródło łaski, miłości prawdziwej.
Cisza Wielkiej Soboty. W południe modlitwa z obrzędem błogosławieństwa uszu i ust oraz obrzędem wyznania wiary, popołudniu nieszpory i celebracja o imieniu chrześcijańskim. Przypominamy sobie naszych patronów, a może raczej dopiero próbujemy ich poznać. Kolejny kryzys dziecięcej załogi, ale ogień rozpalany na początku liturgii Wigilii paschalnej i świece chrzcielne w naszych rękach budzą zainteresowanie. W bogactwie liturgii rozważamy tajemnicę zmartwychwstania naszego Pana i Zbawiciela. Rozpoczynamy świętowanie, które tutaj, na rekolekcjach potrwa do niedzielnego popołudnia.
Oto Boski Zbawca zamki śmierci skruszył, zburzył straszne odrzwia, duszom życie zwrócił.
Odjeżdżamy z wielką radością, a nasza radość jest pełna. Po raz pierwszy w życiu naprawdę byliśmy z Jezusem przez całe Święte Triduum – od wieczerzy, przez modlitewne trwanie w ogrójcu, podczas jego męki, byliśmy przy grobie i wreszcie widzieliśmy pusty grób. Nie ma jak co roku niedosytu, rozczarowania, wrażenia, że w zabieganiu patrzyliśmy na to wszystko z daleka, że skupiliśmy się na rzeczach małych, nic nie znaczących, a istota uciekła. Tym razem byliśmy przez cały czas. To doświadczenie zostanie w sercu i będzie co roku budziło tęsknotę, aby kolejne Triduum przeżywać tak blisko naszego Pana jak to tylko będzie możliwe.
Ania i Damian
Zdjęcia dostępne są również jako album na Google Zdjęcia.