Tadeusz, wraz z żoną Magdaleną, byli w latach 1990-1996 parą diecezjalną Domowego Kościoła we Wrocławiu.
Pogrzeb odbył się w czwartek 23 listopada. Mszę w kościele Odkupiciela Świata koncelebrowali między innymi ks. Jerzy Żytowiecki, ks. Adam Łuźniak (obecny moderator diecezjalny Domowego Kościoła) i ks. Marek Mekwiński. Było na niej wielu seniorów DK, homilię (do przeczytania niżej) wygłosił zaś ks. Jerzy. Pochówek miał miejsce na cmentarzu Osobowickim.
Homilia
Śp. Tadeusz Sieradzki urodził się 13 III 1941r. w Kobryniu, tj. ok. 60 km od Brześcia. Jego ojciec pochodził spod Sieradza, znalazł się w Kobryniu w poszukiwaniu pracy i tam poznał matkę Tadeusza, z którą zawarł ślub. Tam się urodził starszy brat Mieczysław, potem Tadeusz i Stanisław. Po wojnie, w ramach repatriacji kresowian przyjechali do Milicza, gdzie Tadeusz mieszkał do końca szkoły średniej. W Miliczu jeszcze urodziła się jego siostra. Studia melioracyjne we Wrocławiu Praczach, a potem w Akademii Rolniczej na melioracji. W 1967r. zapoznał Magdę, z którą zawarł małżeństwo w 1968 roku. Zamieszkali u babci Magdy na 10 lat. W tym czasie po ukończeniu studiów przez Magdę urodziło się dwoje dzieci, Piotr i Justyna. Tadeusz podjął pracę w Oleśnicy, a potem pracę naukową w Instytucie Melioracji i Użytków Zielonych, gdzie zrobił doktorat i tam pracował aż do emerytury w 65 roku życia.
Magda pragnęła męża wierzącego stąd bywała w różnych środowiskach. Tadeusza poznała na zabawie karnawałowej w Klubie Inteligencji Katolickiej. Zawsze byli małżeństwem praktykującym. Dużo rozmawiali na temat różnic w przeżywaniu wiary. Wtedy bardzo lubił ewangelię w piosence – sakro song katolicki. I zaczęło nas oboje przybliżać do Boga. Ale zasadniczym krokiem zwrotnym w przeżywaniu wiary były ośmiodniowe rekolekcje ewangelizacyjne w Mizernej nad Dunajcem, na które z inicjatywy Magdy obydwoje pojechali. Wtedy Tadeusz zrobił to dla żony, ale wziął nawet wędkę na czas odprężenia, na którą oczywiście nie było czasu. Ale fascynacja trzeciego czwartego dnia Tadeusz przeżył kryzys, że to go przerasta i trzeba uciekać. W końcu został i przyjął Jezusa jako swego Pana i Zbawiciela. Wszystko się odmieniło, tak że animatorka prosiła właśnie Magdę i Tadeusza o świadectwo na Dniu Wspólnoty w Kluszkowcach. Magda miał wtedy swój moment bojaźni, że się rozpłacze. Mówili oboje, z tym, że Magda się śmiała, a ludzie płakali. Odtąd weszli do kręgów Domowego Kościoła od razu ze świadomością, że mają brać, ale też i dawać. Dlatego zostaliśmy parą animatorską, potem rejonową w Rejonie Karłowickim. Z tego rejonu była para diecezjalna. W tym czasie archidiecezja Wrocławka obejmowała cały Dolny Śląsk. Stąd dużym zaskoczeniem dla Magdy i Tadeusza, jak poprzednicy zaproponowali ich na parę diecezjalną i tak się stało. Zaczął się czas intensywnych wyjazdów od Zgorzelca do Namysłowa. Prowadzili też rekolekcje z Ks. Stanisławem Babiczem i innymi moderatorami, nie tylko w naszej archidiecezji, ale też w poznańskiej, katowickiej, warszawskiej itp.
Ta aktywność omodlona przez Sieradzkich i innych za nich przynosiła im duże owoce duchowe, ale miała też swoje granice, którymi stawały się narastające choroby. Musieli coraz bardzie redukować swoje zewnętrzne zaangażowanie.
Za to zaczął się dla nich nowy, bardzo głęboki proces jedności duchowej z Bogiem, a zwłaszcza ze sobą. W swoim wywiadzie Magda jak pierwszy czynnik wymienia w swoim wywiadzie systematyczne wieloletnie kontakty ze stałym spowiednikiem i kierownictwo duchowe pod jego kierunkiem. Jest pełna wdzięczności dla zmarłego męża, że sam zechciał jej towarzyszyć z wielką otwartością i chęcią.
Drugim czynnikiem ogromnie pogłębionej więzi – z Bogiem i między małżonkami były choroby i cierpienia. Magda była pełna podziwu, jak Tadeusz otoczył ją wszechstronną opieką, jak był w tym silny, jak powiedziała „wysportowany”; mimo że on też chorował. Starała się jak umiała odwdzięczyć, kiedy z kolei jego choroba tak się wzmogła, że na odnalazła siły do opieki na opiekę nad Tadziem.
I na końcu coś co łączy oba ostatnie czynniki wzrostu duchowego. Posługa Tadeusza jak kościelnego w kościele parafialnym. Odczytali to jako efekt rozwoju duchowego w kierownictwie i jako formę ewangelizacji także w doświadczeniu choroby. Dlatego Tadeusz traktował tę pracę jako służbę i kolejną formę rozwoju duchowego. Także przez lekturę związaną z misterium czynności liturgicznych. Wybijały się tu dwie autorki: Św. Faustyna i Św. Teresa z Avila.
Dalej muszę prosić Boga słowami Psalmu 141, w.3: „Postaw, Panie, straż moim ustom i wartę przy bramie warg moich!”. Jako ich ostatni kierownik duchowy, pragnę resztę zostawić między nimi a Bogiem.
Zostaje zatem przypomnieć, dlaczego my, ludzie wiary przychodzimy na pogrzeb? W świetle dzisiejszych czytań to po pierwsze z wdzięczności. Dziękujemy Bogu za tego brata i za dobro, które przez niego otrzymaliśmy. Zatem dziękujemy JEMU. Po drugie dla nas czas zbawienia ciągle trwa, możemy pomóc sobie i innym także zmarłym. To jest nawet prawda wiary o świętych obcowaniu. Skoro większość wiedzy o ś.p. Tadeuszu zaczerpnąłem z wywiadu jaki zrobiła Magda dla swoich dzieci. To pochylenie się nad dzisiejszym słowem Bożym podsumuję jej ostatnim zdaniem dotyczącym odejścia Tadeusza do Pana: „W takim znaczeniu fizycznym na dole nasze małżeństwo się skończyło, a zaczęło się świętych obcowanie”.
Ks. Jerzy Żytowiecki